niedziela, 24 marca 2013

Love is love[Adommy] Part 6

 Z góry przepraszam,że znowu krótko. Nie mam ostatnio czasu. A nawet jeśli mam to po zrobieniu lekcji i odwaleniu wszystkich ważnych rzeczy zwyczajnie nie mam siły. I siedzę noł lajfując na FB. Ale postaram się dodawać dłuższe rodzizały.
_____________________________________________
  Zadzwonili z policji i powiedzieli ,że jestem proszony o złożenie zeznań w sprawie ojca żeby mieli więcej powodów by go zamknąć. Oczywiście się zgodziłem,bo nie miałem nic do stracenia. Wręcz przeciwnie mogłem na tym tylko zyskać. Powiedziałem Adamowi ,że wychodzę i wsiadłem w samochód.W drodze na komisariat zadzwonił do mnie Koskinen z prośbą o odebranie jego 14 letniej kuzynki ze szkoły muzycznej. Lekko się zdziwiłem ,że prosi o to akurat mnie.
-Czemu ja? Ty nie możesz?
-No właśnie w tym problem. Spotkanie mi sie przeciąga ,a tam spoźnień nie tolerują. Wiesz skoła z ostrym regulaminem.
-Jasne,rozumiem.To o której mam po nią być?
-O 18.00. Zawaidomię nauczycielkę,że ty ją odbierasz. A ,i zapomniałbym. Nie zdziw się jeśli oblecą cię dzieciaki. W tej szkole wszyscy Cię znają.
-Dobrze,że uprzedziłeś-burknąłęm.
-Oj,nie złość się. Poradzisz sobie.
-Jak uważasz.To do zobaczenia...
-Pa.
 Boże,on zawsze musiał mnie w coś wpakować. Jak nie kuzynka ,to pomoc w przeprowadzce. Ciekawe co jeszcze wymyśli. Starałem się nad tym nie zastanawiać i spokojnie jechałem na policję żeby złożyć zeznania. Szczerze miałem nieodparte wrażenie,że wszystko skończy się dobrze i ,że wreszcie go zamkną. Mam go już dosyć.Nie wiem jak moja matka może mieszkać z takim człowiekiem pod jednym dachem. Poprostu tego nie rozumiem. Nie dość ,że ją biję i opieprza o byle co to jeszcze ani trochę jej nie szanuje. Nie wiem co może skłonić kogokolwiek do mieszkania, a tym bardziej BYCIA z nim. Ktoś kto go znosi musi być chyba oazą spokoju i miłośći. Z jednej strony podziwiam ta kobietę ,że z nim wytrzymuje a z drugiej nienawidzę za to co mi zrobiła. I za to ,że miała czelność przyjść tylko po to żeby stwierdzić,że Adam mnie nie kocha. No ludzie, kto normalny tak robi? Nawet Sauli nie wyleciałby do nikogo z takim tekstem. A zrobił już wiele głupich rzeczy. Ale to nieważne.
     Wysiadłem z auta i spokojnie wszedłem do budynku.Oczwyiście przed nim musiało stać kilkunastu paparazzich. A jakżeby inaczej. Musieli to udokumentować. Zapieprzaja z tymi aparatmi gdzie się da. To już serio zaczyna się robić coraz bardziej irytujace. Nie pomyśleli ,że gdyby dali nam więcej prywatności chętniej potem udzielalibyśmy wywiadów i ogólnie gdziekolwiek jeździli? Ja nie wiem.To chyba nigdy do nich nie dotrze. Bezmózgie maszyny do zabierania prywatnośći. Ale teraz nie czas na to. Muszę się skupic i jak najdokładniej wszystko powiedzieć policji. Chcę żeby wreszcie przymknęli mojeko kochanego tatusia...
    Gdy wsiadałem do samochodu by jechać po kuzynkę Sauli'ego byłem cholernie zadowolony. Nareszcie go przymkną i nie będzie nikomu truł życia. Pełen przekonań ,że ojciec już nigdy nie wyjdzie z paki jechałem do szkoły muzycznej.Ledwo zdążyłęm podstawić auto na podjazd i wejść do holu ,a już czekała na mnie cała klasa Katy (kuzynki Koskinena). Tylko się usmiechnąłem i podszedłem do nich.
-To co Katy idziemy?-kiedy się odezwałem podniosły się krzyki:
-Tommy!O boże to naprawdę ty!Nie wierzę ,że cię widzę! Daj mi autograf!
I wiele ,wiele innych. Standarad. Dobrze ,że w tej grupie było tylko 12 osób. Jeszcze rzecz jasna musieli mnie namówić żebym coś zagrał i dopeiro wtedy mogłem spokojnie wyjść razem z Katy. Wpatrywała się we mnie jak w obrazek przez całą drogę. Wreszcie nie wytrzymałęm i spytałem:
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?
-Bo cię uwielbiam.
Jakże ambitna i prosta odpowiedź. W sumie mogłem sie tego spodziewać. Co więcej może powiedzieć 14 latka gdy widzi cię pierwszy raz. Pewnie na jej miejscu powiedziałbym zupełnie to samo. Odstawiłem ją pod dom Koskinena i ruszyłem do Adama. Otworzyłem drzwi ,a on właśnie wychodził.
-Gdzie ty idziesz?
-Na spotkanie. Z menago. Wiesz nowa płyta i te sprawy.
-Jasne...Kiedy będziesz?
-Nie wiem. Ale przed 24.00 powinienem się wyrboić.
-Taak...Dobra skoro musisz to jedź. Ja poczekam.-pocałowałem go w policzek i poszedłem na górę. Siedziałem i nie miałem pomysłu co ze sobą zrobić. Wziąłem bas i zacząłem coś grać. Niby takie nic ale Adamowi by się spodobało. Dobrze go znam. A tak na marginesie myślę,że wcale nie poszedł spotkać się z menadżerem. Ostatnio miał niezłą kłótnię z Monte i często z nim gadał żeby zakończyć spór. Ale nie będę wnikał. Skoro nie chce mi mówić prawdy to niech nie mówi.
    Mijała już 24.00 ,a jego nadal nie było. Nie odbierał. Zero odzewu. Zacząłem się trochę martwić i już chciałem po Niego jechać gdy nagle usłyszałem otwieranie drzwi. Rzucił torbą o ziemię i po chwili zjawił się w pokoju. Miał strasznie pogniecioną koszulkę co było do niego nie podobne i lekko spuchnięte oko.
-Gdzie ześ był? I nie mów ,że u menago, bo wiem że to nie prawda.
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Dlaczego?
-Nie chcę cię martwić.
-ADAM! Nawet mnie nie denerwuj!Jestem Twoim cholernym chłopakiem. Bardziej martwię się jeśli nie mówisz mi prawdy. Nie rozumiesz tego?-spojrzałem mu prosto w oczy-Ale dobra. Skoro nie chcesz to nie mów -wyszedłem z pokoju wściekły ,tzraskając drzwiami.
-Ale Tommy! Ja naprawdę nie...
-Nie możesz ,tak? Nic nie jest niemożliwe. Jeśli tylko byś chciał mógłbyś mi to powiedzieć. Przecież wiesz ,że chcę ci tylko pomóc. Ale jak nie to nie . Bez łaski. Idę na noc do Koskinena. Jutro wrócę. Jak się namyślisz może powiesz mi o co chodzi. Cześć.-ponownie trzasnąłem drzwiami, i jak powiedziałęm poszedłem do domu naprzeciwko. Sauli otworzył zaskocozny:
-Co jest? Pokłóciliście się?-kiwnąłem tylko głową i usiadłem na kanapie. Poczułem się okropnie. Nigdy nie przypuszczałem,że Adam będzie chciał cos przede mna ukryć. Nie wiem dlaczego to zrobił. Ale mam nadzieję,że jutro mi wszystko wyjaśni. Nie chcę się z nim kłócić. Poczułem pojedyńczą łzę na moim policzku. Fin delikatnie się przysunął na znak ,że chce mi jakoś pomóc. Nie wiedziałem co mam  zrobić ,więc poprostu,najzwyczajniej w świecie go przytuliłem. Poklepał mnie po plecach i powiedział:
-Zobaczysz. Wreszcie wszystko ci powie.
-Tak sądzisz?
-Jasne. Przecież go znam.
W tym samym momencie do pokoju weszła jego kuzynka z pytaniem czy coś się stało. Sauli spławił ją jakimś głupi tekstem i lekko się uśmiechnął.Wypiliśmy po lampce wina i włączyliśmy jakiś bzdurny horror. Oglądaliśmy go sobie aż do znudzenia. I nawet nie wiem kiedy ,zasnęliśmy. Ale jedna myśl całą noc nie dawała mi spokoju. Czego Lambert nie chce mi powiedzieć...

środa, 13 marca 2013

Love is love[Adommy] part 5

 Piękne ,słoneczne popołudnie. Siedzieliśmy sobie i oglądaliśmy jakieś bzdety w telewizji. Szczerze mówiąc nawet nie zwracałem uwagi na to co tam było. Adam cały czas bawił się moją grzywką,i w sumie też nie przygladał się telewizorowi ze specjalnym zainteresowaniem. Podniosłem głowę ,żeby spojrzec prosto w jego niebieskie tęczówki. Przyglądaliśmy się sobie uważnie przez chwilę,już miałem się podnieść żeby go pocałować ale nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Cholera,kogo tu niesie...-zdenerwowany wstałem i podszedłeł żeby sprawdzić.Pociągnąłem za kalmkę ,a zza drzwi wyszła MOJA MATKA. Nie myślałem,że na serio tu przyjdzie. Ale cóż. Co się stało to się nie odstanie. Zamknąłem za nią,stanąłem z założonymi rękami i wybąkałem:
-No słucham...Po co przyszłaś?
-Chciałam Cię przkonać...
-Do czego znowu?-byłem coraz bardziej zły ,bo zaczynałem się domyślać o co jej chodzi.
-Że Adam Cię nie kocha...
-KURWA! Wiedziałem! Wiedziałem doskonale,że o to ci chodzi! Jeśli masz zamair tylko to mi powiedzieć możesz już wyjść.
-Ale zrozum,on to robi dla sławy...
-Jakiej do jasnej cholery słąwy? Myślisz,że jest taki pusty? Nie wypowiadaj się na temeat osób ,którcyh nie znasz. Z resztą,po co to mówisz? I tak Cię nie obchodzę,i od kiedy zostawiłęm Cię z ojcem mam wrażenie ,że nawet ani trochę mnie już nie kochasz.-nie odezwała się ani słowem-O czyli nawet nie zparzeczysz. No bradzo ładnie. Myślałem,ze im starszy człowiek tym powinien byc madrzejszy ale się pomyliłem...A teraz ,ładnie Cię proszę wyjdź-wyprowadziłem ją przed dom-O widzę tatus przyszeł z Tobą.Powiedziałaś mu ,że mam chłopaka? Czy się bałaś?-zaśmiałem się.
-Powiedziałam tylko,że kogoś masz...
-HAHAHAH,i on pewnie myśli ,ze to dziewczyna i chce ja poznać. No to będziesz miała problem. Bo znając ojca zwali winę na Ciebię. Ale co ja tam się będę przejmował.
-Te,RATLIFF!-krzyknął ojciec-Pokaż no ,tą swoją drugą połówkę.
 Z usmiechem na ustach poszedłem po Adama,bo dobrze wiedziałęm że matce się za to oberwie. Nie powienienem się z tego cieszyć,ale co poradzę. Matka zrobiła mi już tyle złego ,że nie potarfię być dla niej miły. Gdy wyszedłem trzymając Lamberta za rękę ojciec zrobił wielkie oczy i wyciągnął mnie prze dbramkę. Zaczął mnie popychać,szarpać i się na mnie drzeć. Wyzywał mnie od pedałów,darł się na matkę jak to mnie źle wychowała.Spodziewałem się tego po nim. wbrew pozorom był bardzo przewidywalny.
-Uważaj jeszcze wepchniesz go pod samochód!-krzyknęła do ojca.
-A moze chce go wepchnąć? Przynajmniej było by o jedengo pedała mniej!-krzyknął i wypchnął mnie na jezdnię prosto pod przejżdżający samochód. Było słychać tylko huk i tzrask łamanych kości. Przelciałem nad samochodem i z łoskotem uderzyłęm o ziemię. Potem usłyszałem krzyk Adama i Sauli'ego ,który wybiegł z domu. Potem nie widziqałęm już nic. Jakby wszystko umarłą,łacznie ze mną.
   Czułęm ,że leżę na szpitalnym łózku. Było jak zwykle cholernie niewygodne. Słyszałem wszystko co działo się dookoła,ale nic nie wiedziałem ani nie mogłem się rzuszyć. Udało mi się wyłapać rzmowę lekarzy ,mówili że jestem w śpiączce i nie prędko się wybudzę o ile w ogóle się obudzę.  Gdy Lambert to usłyszam od razy głos mu się załamał. Lekarze wyszli i zostawili go ze mną. Poczułem jak łapie moją dłoń.
-Tommy,ja wiem że mnie słyszysz. I chcę żebys wiedział,że będę czekał. Nawet jeśli będziesz leżał tu kilka lat. Będę przychodził codziennie. Kcoham Cię i nie wiem jak sobie bez Ciebie poradzę. Nie mam pojęcia skąd w Twoim ojcu tyle nienawiści. Ale postaram się,żeby nigdy już nikt nic Ci nie zrobił. Mój kochany,pretty kitty. Obiecyję,będę czekał... - z moich oczu połynęło kilka pojedyńczych łez.Lambert wzmocnił uśicsk i siedział przy mnie chyba jeszcze ze dwie godziny. W bezruchu i w milczeniu. Wychodząc powiedział:
-Co cię nie zabije to Cię wzmocni,trzymaj się.
Taa,chyba raczej rozpierdoli od środka-pomyslałem i na tyle na ile się dało starałem się korzystać z cizszy...
 
    Nie wiem ile czasu minęło. Kilka tygodni czy mięsiecy. Nie mam pojęcia. Udało mi się wreszcie poruszyc i otworzyć oczy. Wszyscy lekarze się zbeigli i zaczęli krzyczeć,że to jakiś cud. Nie wiedziałęm o co im chodziło i woalałem nie wiedziec. Poprosiłem ich tylko żeby nic nie mówili Adamowi jeśli mnie wypiszą ,bo chcę mu zrobić niespodziankę. Wiem,że cierpiał z pwodu barku mojej obecności w domu ale co ja mogłem na to poradzić.
    wreszcie wyszełdem ze szpitala. Oczywiście pod budynkiem musiało byc setki paparazzich. Ja na serio nie rozumiem po co oni się tak wszędzie wpieprzają z tymi aparatmi...Nie mają własnego zycia.
   Wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki i podjechałem po dom. Spojrzałem najpierw w kierunku domu Koskinen'a ,który siedział na ławce. Usmiechnął się do mnie szeroko ,a ja mu pomachałem po czym wszedłęm do mieszkania. Cicho postawiłem torby,zdjąłem buty i na palcech wszedłem po shchodach do pokoju. Adam siedział przy biurku i pisał jakąś piosenkę. Zaczął ją nucić...
"Everywhere we go
We're lookin’ for the sun
Nowhere to grow old
We're always on the run
They say we’ll rot in hell
Well, I don’t think we will
They’ve branded us enough
 Outlaws of love"...
Nagle jego ramiona lekko zadrżały,położył głowę na biurku i dało się słyszeć cichy płacz. Niezauważenie podszełem do niego i złapałem go za rękę. Podniósł się ,spojrzał na mnie załazawionymi oczmi i uśmiechnął się prze łzy. Wsatł i przytulił mnie jak najmocniej potrafił:
-Nareszcie wróciłeś...-wyszeptał-Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem.
-Uwierz mi ,wiem.
-A i Tommy,co do Twojego ojca. Policja go zagrnęła zaraz po tym jak wrzucił cię pod samcohód...-widziałem,ze cięzko przechodziło mu to przez usta.
-I bardzo dobzre. A ty się juz tak nie martw. Wróciłem przecież,wszystko jes okej.
-Ale obiecja mi,ze nic więcej ci się nie stanie-spojrzał mi głęboko w oczy.
-Obiecuję,że zrobię co w moejej mocy. Nie mogę pozwolic Ci znowu przechodzic przez coś rakiego. Kocham Cię-pocałowałem go.
 W tym momencie zadzwonił telefon,to co usłyszałem po drugeij stronie wcale mnie nie zdziwiło....
_________________________________________
Odrazu przepraszam,że tak długo nic nie było. Wiecie szkoła i te sprawy. I przepraszam też ,że taki krótki rozdział ale na nic dłuższego nie miałam czasu a chciałam dla was wreszcie cos napisać <3. Myślę,że w piatek lub sobotę bedzie następny rozdział już dłuższy :)

poniedziałek, 11 marca 2013

ADOMMY.

Takie małe sprostowanie co do Adommy. W pierwszym rozdziale napisałam,że matka Tommy'ego zmarała. Bo rzeczywiście tak było. Ale za to w 3 jechał do szpitala (ZNOWU DO MATKI). Chodzi o to ,że ta kobieta która zmarła była jego biologiczną matką ,a ta druga do której jechał przybraną(druga żona jego ojca). To tak dla sprostowania. I z góry przepraszam za długą przerwę.Nie mam ostatnio czasu. GŁUPIA SZKOŁA. Wpsi będzie już w tym tygodniu.