środa, 13 marca 2013

Love is love[Adommy] part 5

 Piękne ,słoneczne popołudnie. Siedzieliśmy sobie i oglądaliśmy jakieś bzdety w telewizji. Szczerze mówiąc nawet nie zwracałem uwagi na to co tam było. Adam cały czas bawił się moją grzywką,i w sumie też nie przygladał się telewizorowi ze specjalnym zainteresowaniem. Podniosłem głowę ,żeby spojrzec prosto w jego niebieskie tęczówki. Przyglądaliśmy się sobie uważnie przez chwilę,już miałem się podnieść żeby go pocałować ale nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Cholera,kogo tu niesie...-zdenerwowany wstałem i podszedłeł żeby sprawdzić.Pociągnąłem za kalmkę ,a zza drzwi wyszła MOJA MATKA. Nie myślałem,że na serio tu przyjdzie. Ale cóż. Co się stało to się nie odstanie. Zamknąłem za nią,stanąłem z założonymi rękami i wybąkałem:
-No słucham...Po co przyszłaś?
-Chciałam Cię przkonać...
-Do czego znowu?-byłem coraz bardziej zły ,bo zaczynałem się domyślać o co jej chodzi.
-Że Adam Cię nie kocha...
-KURWA! Wiedziałem! Wiedziałem doskonale,że o to ci chodzi! Jeśli masz zamair tylko to mi powiedzieć możesz już wyjść.
-Ale zrozum,on to robi dla sławy...
-Jakiej do jasnej cholery słąwy? Myślisz,że jest taki pusty? Nie wypowiadaj się na temeat osób ,którcyh nie znasz. Z resztą,po co to mówisz? I tak Cię nie obchodzę,i od kiedy zostawiłęm Cię z ojcem mam wrażenie ,że nawet ani trochę mnie już nie kochasz.-nie odezwała się ani słowem-O czyli nawet nie zparzeczysz. No bradzo ładnie. Myślałem,ze im starszy człowiek tym powinien byc madrzejszy ale się pomyliłem...A teraz ,ładnie Cię proszę wyjdź-wyprowadziłem ją przed dom-O widzę tatus przyszeł z Tobą.Powiedziałaś mu ,że mam chłopaka? Czy się bałaś?-zaśmiałem się.
-Powiedziałam tylko,że kogoś masz...
-HAHAHAH,i on pewnie myśli ,ze to dziewczyna i chce ja poznać. No to będziesz miała problem. Bo znając ojca zwali winę na Ciebię. Ale co ja tam się będę przejmował.
-Te,RATLIFF!-krzyknął ojciec-Pokaż no ,tą swoją drugą połówkę.
 Z usmiechem na ustach poszedłem po Adama,bo dobrze wiedziałęm że matce się za to oberwie. Nie powienienem się z tego cieszyć,ale co poradzę. Matka zrobiła mi już tyle złego ,że nie potarfię być dla niej miły. Gdy wyszedłem trzymając Lamberta za rękę ojciec zrobił wielkie oczy i wyciągnął mnie prze dbramkę. Zaczął mnie popychać,szarpać i się na mnie drzeć. Wyzywał mnie od pedałów,darł się na matkę jak to mnie źle wychowała.Spodziewałem się tego po nim. wbrew pozorom był bardzo przewidywalny.
-Uważaj jeszcze wepchniesz go pod samochód!-krzyknęła do ojca.
-A moze chce go wepchnąć? Przynajmniej było by o jedengo pedała mniej!-krzyknął i wypchnął mnie na jezdnię prosto pod przejżdżający samochód. Było słychać tylko huk i tzrask łamanych kości. Przelciałem nad samochodem i z łoskotem uderzyłęm o ziemię. Potem usłyszałem krzyk Adama i Sauli'ego ,który wybiegł z domu. Potem nie widziqałęm już nic. Jakby wszystko umarłą,łacznie ze mną.
   Czułęm ,że leżę na szpitalnym łózku. Było jak zwykle cholernie niewygodne. Słyszałem wszystko co działo się dookoła,ale nic nie wiedziałem ani nie mogłem się rzuszyć. Udało mi się wyłapać rzmowę lekarzy ,mówili że jestem w śpiączce i nie prędko się wybudzę o ile w ogóle się obudzę.  Gdy Lambert to usłyszam od razy głos mu się załamał. Lekarze wyszli i zostawili go ze mną. Poczułem jak łapie moją dłoń.
-Tommy,ja wiem że mnie słyszysz. I chcę żebys wiedział,że będę czekał. Nawet jeśli będziesz leżał tu kilka lat. Będę przychodził codziennie. Kcoham Cię i nie wiem jak sobie bez Ciebie poradzę. Nie mam pojęcia skąd w Twoim ojcu tyle nienawiści. Ale postaram się,żeby nigdy już nikt nic Ci nie zrobił. Mój kochany,pretty kitty. Obiecyję,będę czekał... - z moich oczu połynęło kilka pojedyńczych łez.Lambert wzmocnił uśicsk i siedział przy mnie chyba jeszcze ze dwie godziny. W bezruchu i w milczeniu. Wychodząc powiedział:
-Co cię nie zabije to Cię wzmocni,trzymaj się.
Taa,chyba raczej rozpierdoli od środka-pomyslałem i na tyle na ile się dało starałem się korzystać z cizszy...
 
    Nie wiem ile czasu minęło. Kilka tygodni czy mięsiecy. Nie mam pojęcia. Udało mi się wreszcie poruszyc i otworzyć oczy. Wszyscy lekarze się zbeigli i zaczęli krzyczeć,że to jakiś cud. Nie wiedziałęm o co im chodziło i woalałem nie wiedziec. Poprosiłem ich tylko żeby nic nie mówili Adamowi jeśli mnie wypiszą ,bo chcę mu zrobić niespodziankę. Wiem,że cierpiał z pwodu barku mojej obecności w domu ale co ja mogłem na to poradzić.
    wreszcie wyszełdem ze szpitala. Oczywiście pod budynkiem musiało byc setki paparazzich. Ja na serio nie rozumiem po co oni się tak wszędzie wpieprzają z tymi aparatmi...Nie mają własnego zycia.
   Wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki i podjechałem po dom. Spojrzałem najpierw w kierunku domu Koskinen'a ,który siedział na ławce. Usmiechnął się do mnie szeroko ,a ja mu pomachałem po czym wszedłęm do mieszkania. Cicho postawiłem torby,zdjąłem buty i na palcech wszedłem po shchodach do pokoju. Adam siedział przy biurku i pisał jakąś piosenkę. Zaczął ją nucić...
"Everywhere we go
We're lookin’ for the sun
Nowhere to grow old
We're always on the run
They say we’ll rot in hell
Well, I don’t think we will
They’ve branded us enough
 Outlaws of love"...
Nagle jego ramiona lekko zadrżały,położył głowę na biurku i dało się słyszeć cichy płacz. Niezauważenie podszełem do niego i złapałem go za rękę. Podniósł się ,spojrzał na mnie załazawionymi oczmi i uśmiechnął się prze łzy. Wsatł i przytulił mnie jak najmocniej potrafił:
-Nareszcie wróciłeś...-wyszeptał-Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem.
-Uwierz mi ,wiem.
-A i Tommy,co do Twojego ojca. Policja go zagrnęła zaraz po tym jak wrzucił cię pod samcohód...-widziałem,ze cięzko przechodziło mu to przez usta.
-I bardzo dobzre. A ty się juz tak nie martw. Wróciłem przecież,wszystko jes okej.
-Ale obiecja mi,ze nic więcej ci się nie stanie-spojrzał mi głęboko w oczy.
-Obiecuję,że zrobię co w moejej mocy. Nie mogę pozwolic Ci znowu przechodzic przez coś rakiego. Kocham Cię-pocałowałem go.
 W tym momencie zadzwonił telefon,to co usłyszałem po drugeij stronie wcale mnie nie zdziwiło....
_________________________________________
Odrazu przepraszam,że tak długo nic nie było. Wiecie szkoła i te sprawy. I przepraszam też ,że taki krótki rozdział ale na nic dłuższego nie miałam czasu a chciałam dla was wreszcie cos napisać <3. Myślę,że w piatek lub sobotę bedzie następny rozdział już dłuższy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz