Boże.Dzisiejszy koncert w Amsterdamie ,to był totalny spontan.Adam miał mnie dziś nawet nie dotykać.A tym czasem co?Olał sobie sprawę,a co tam.A ludzie gadają,że to ja wszystko olewam.Pewnie znowu Sauli będzie miał do niego jakieś wąty.Kurwa,to tylko zasrane SHOW.A on nie potrafi tego zrozumieć.Jak on mnie wnerwiał.Wredna mała pijawka,najchętniej powiesiłbym go nad akwarium wściekłych piranii.Nienawidziłem gościa.Szczerze,nie wiem czemu aż tak bardzo.Chociaż nie...wiem.To zwykły skurwiel.Wymaga od Adama nie wiadomo ile,a sam nic mu nie daje.Zasrany pasożyt.Może i nie jestem w tym ich świecie "gejów" ale uważam ,że Adam zasługuje na coś więcej.Prosto po koncercie udał się do swojej garderoby.Nazauważenie podszedłem do drzwi żeby podsłuchać rozmowę:
-ADAM!Dlaczego znowu go całowałeś?
-SAULI!To tylko zasrane SHOW!Nie rozumiesz?
-NIE!Cholera,czasem mi się wydaje ,że masz mnie gdzieś.Olewasz mnie.
-Ja ciebie?Żart ci się wyostrzył.To TY mnie olewasz!Proszę cię o coś a ty masz to w dupie!Ale gdy ty czegoś chcesz zaczyna się "Adam,proszę.Dla mnie". I myślisz ,że co?Że za każdym razem Ci ustąpię?
-Nie tym tonem!Należy mi się troche szacunku!-wypalił.Teraz nie wytrzymałem i wszedłem tzraskając drzwiami.
-KURWA SAULI!Jak można być takim hipokrytą!Wymagasz od Adama nie wiadomo ile ,a sam kurwa nic nie dajesz!Nie przeszkadza Ci to ani trochę?-dodałem i wyszedłem nie słysząc odpowiedzi z jego strony.Zawsze tak było.Gdy się do niego odzywałem nigdy nie odpowiadał.Miałem tego dosyć, no ale przecież nic mu nie zrobię.To chłopak mojego przyajciela...Jak to dziwnie brzmi.No ale cóż.Usiadłem na schodach za halą i odpaliłem papierosa.Nikotyna rozeszła się po moim organizmie dając uczucie spokoju.Poczułem ,że ktoś łapie moje ramię,chciałem odtrącić dłoń jak to miałem w zwyczaju ale tego nie zrobiłem:
-Ej,Tommy?
-Soo?-wybąkałem z papierosem w ustach.Lambert parsknął śmiechem-Tfo tfakie śmiefszne?
-A żebyś wiedział.Ale nie po to przyszedłem.Sluchaj...Dzięki.
-Za cso?
-Za to przed chwilą.Może mu wreszcie otworzysz oczy.Słodki jesteś-zamarłem.
-Czekaj,czekaj.Co powiedziałeś?
-Nic...
-Adam!
-No ten,słodki jesteś...
-Adam...Sauli znowu się wkurzy.
-Szczerze,mam go dosyć.Mam dosyć zgrywania kochanego i miłego Adama,mam tego dość.Tylko przy Tobie mogę być sobą,bo wiesz jaki jestem.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Nic.Poprostu jesteś najlepszym co mnie spotkało.
-Hahah,jak słodko-po chwili namysłu dodałem-Kurwa,czy ja właśnie powiedziałem słodko?Coś jest ze mną dziś nie tak.
-Przestań-szturchnął mnie-Dobra ja wracam do hotelu.Podwieźć Cię czy znowu idziesz z buta?
-A wiesz.W sumie się przejadę.Nie czuję nóg.I plecy mnie bolą.
-Ouuu,sory za te schody.
-Nic się nie stało-wstając musnąłem opuszkami palców jego krocze-Jezu!Przepraszam-odskoczyłem jak poparzony.To była dla mnie dosyć krępujaca sytuacja.Adam się nie odzywał.Tylko ciężko oddychał-Adam?
-Eee,sorki.To mnie...Rozkojarzyło .
-Wybacz...-spaliłem buraka-To ja się przejdę.
-Ej!Tommy!-krzyknął za mną ale już go nie słuchałem.Zrobiło mi się strasznie głupio.Wiedziałem,że czuł do mnie coś w pewien sposób.Ciagle mi powtarzał,że ktoś taki jak ja to dla geja wyzwanie.Bo nie może mnie mieć.A ja sobie jak gdyby nigdy nic go dotknąłem.Tak Tommy mądrze,bardzo mądrze.Ciagle sobie to powtarzałem.Przez całą drogę.Pod hotelem spotkałem paparazzich.Adam juz najwyraźniej był,samochód stał na podjeździe ,a liczba fotografów się zmniejszała.Nagle jeden z nich do mnie podszedł:
-Czy ty i Adam,czy to coś poważnego?
-Nie,jak najbardziej nie.To tylko SHOW.Zwykłe show.Przyjemność dla fanów.Z resztą,Adam ma kgoś o ile wam pewnie wiadomo-skwitowałem i wszedłem do środka.Z daleka zauważyłem Lamberta.Minąłem go w korytarzu...Miał ponurą minę.I szeptał:
-To tylko show...
Już wchodziłem do pokoju gdy krzyknął:
-Tommy,to nie jest tylko SHOW!-zatrzymałem sie w progu:
-Adam...Wszystko okej?
-NIE!-huknął mi prosto w twarz i zniknął w czeluściach ciemnego pomieszczenia.Czasem był dziwny.Bardzo dziwny.Nie wiedziałem o co mu chodzi.To nie tylko show...A co to może być?Dla mnie to tylko na pokaz,dla fanów.Zresztą,nigdy nawet nie myślałem o tym inaczej.Albo nie chciałem myśleć...
Chwyciłem za butelkę czystej i wypiłem ją prawie jednym duszkeim.Rzuciłem się bezwładnie na łóżko i usiłowałem zasnąć.Nagle usłyszalem telefon:
-Tak-wybąkałem,ja na zbulwersowanego człowieka przystało.
-Czy pan Ratliff?
-Tak.
-Wie pan,pańska matka leżała w szpitalu, w Burbank.
-Tak.
-Niestey,zmarła dziś rano.-zamurowalo mnie ,wcisnąłem czerwoną słuchawkę i momentalnie się podniosłem.Starałem sie wyjść z hotelu nie robiąc hałasu,ale nie wyszło.Potknąłem się wywalając śmietnik pod drzwiami Lamberta.
-Cholera!Kto to?-usłyszałem z pokoju ,a zaraz potem wyłonił sie czarnowłosy.Spojrzałem na niego,zupełenie pusto i nieobecnie.Ze łzami w oczach,po czym wybieglem z hotelu.
-Tommy!STÓJ!Co jest?-znowu go olałem,szedłem przed siebie gdy nagle coś błysnęło,huknęło i poczułem mocne ukłucie w okolicach żeber.Otworzyłem oczy i zobaczyłem ,że leżę na masce jakiegoś samochodu:
-O BOŻE!-usłyszałem rozpaczliwy krzyk,to był dobrze mi znany głos...A potem straciłem przytomność.
Co mnie obudziło?Sauli rzecz jasna.Stał za oknem razem z Adamem i krzyczał:
-Po cholerę,siedzisz tu całą noc?Myślisz ,że on to doceni?-serio byłem aż tak oschły,że pomysleli iż mam to gdzieś?Dobra,mieli powody.Nigdy nic mnie nie obchodziło,ani nikt.Nie lubłem ludzi.Ale zespół to wyjątek.Podniosłem się do pozycji siedzącej i przykułem wzrok Sauliberta.Czarnowłosy wszedł i usiadl obok łóżka:
-Tommy,co się stało?Piłeś?-spuściłem głowę-Obiecałeś!
-Gdyby nie to,że moja matka zmarła nawet bym nie wyszedł!-wydarłem się i schowałem twraz w dłoniach-teraz nie mam nikogo,rozumiesz?Nikogo...-płakałem jak małe dziecko.Ja ,twardy Tommy Joe.
-Ja nie wiem co zrobić,ja...
-Poprostu mnie przytul-dodałem,a chłopak zdziwiony zrobił to o co prosiłem.Widziałem wściekłą minę Sauli'ego ,który w tym samym momencie wyszedł:
-Sauli wyszedł.
-Olać go.Jesteś ważniejszy...
-Dlaczego?
-No,bo ja...-zmieszał się.
-Dobra,jak nie chcesz nie mów-poczochrałem go.
-Słuchaj,ja muszę iść.Trzeba się spakować.Jak tylko Cie wypuszczą jest kolejny koncert.
-Możesz spakować moje rzeczy?
-Jasne.To się zbieram.
-Adam?
-Co?
-Dziękuję-uśmiechnął się i wyszedł.Pierwszy raz mu podziękowałem.Pierwszy raz podziękowałem komukolwiek.wiem moze i jestem dziwny,ale każdy człowiek ma swoje złe i dobre cechy.Chociaż dobrych ,chyba ciężko się u mnie doszukać.Jestem leniwy,nieodpowiedzialny,chamski i nic mnie nie obchodzi.Ale jest jedna rzecz ,której nie wie nikt.Nawet Adam.Bo byłoby głupie powiedzieć kumplowi(na dodatek gejowi),że lubię facetów.Tak,nikt by się po mnie tego nie spodziewał.Wszyscy tkwią w przekonaniu iż całowanie Adama na scenie nie sprawia mi problemu.Wręcz przeciwnie.I ta cała wymówka:To tylko SHOW.To nie prawda.On był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem.Ale jest z tym zasranym Finem.Wspominałem już jak bardzo nim gardzę?Nie mam pojęcia dlaczego Lambert nadal z nim jest.Dla pozoru?Żeby fani byli szczęśliwi,że ma udany związek?Nie mam pojęcia.BOŻE,o czym ja myślę.W ogóle dlaczego zacząłem?Coś zaczyna się ze mna dziać.To wszystko przez ten koncert,przez matkę,Sauli'ego.Zupełnie nie wiem co mam zrobić.Nie wiem nic.
Obudziłem się ,dostałem wypis i czym prędzej ruszyłem pod hotel gdzie stał już TOUR BUS ,jadący do następnego miasta.Gdy czarnowłosy mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.Mimowolnie zareagowałem tak samo.Rzecz jasna Sauli zgromił nas wzrokiem gdy tylko go przytuliłem ale do tego już przywykłem.
-SAULI!Możesz się tak nie gapić?-Adam wtraźnie miał już dość-Jak Ci nie pasuje to ,że Tommy tu jest to zostań w Amsterdamie!-huknął i wszedł do autobusu.Powoli ruszyłem za nim z triumfalnym uśmiechem.Gdy tylko znalazłem się w środku darł się na Cam.Nie wiem za co,dlaczego ale musiałem coś zrobić:
-Adam!Ej,uspokój się!-złapałem go za ramiona-Co jest?
-Poprostu Sauli mnie denerwuje,jak mam byc spokojny!-znowu zaczął krzyczeć.
-ADAM!-teraz to juz mnie zupełnie nie słuchał.Zastanowiłem się dłuższą chwilę ,i postanowiłem zaryzykować.Pocałowałem go ,a on zszokowany nagle się uciszył-Już?W porządku?-kiwnął głową i usiadł bezwładnie na kanapie.Wszysyc stali wpatrzeni we mnie jak w jakieś UFo.Dobra może to i dziwne,że sam z własnej woli pocałowałam Adama(prznajmniej dla nich) no ale ludzie kochani.Bez przesady.
-Co się tak gapicie?-wypalił Adam.
-No ,bo Tommy przeciez nie lubi facetów...
-A może lubię?-cholera,po co to powiedziałem.NO PO CO MI TO BYŁO?Musze zacząć się zastanawiać zanim cos powiem.Teraz przygladali mi się jeszcze uważniej.Wstałem i pomaszerowałem do jakże 'dużej' oddzielonej od reszty sypialni.Rzuciłem się na łóżko i sięgnąłęm do kieszeni spodni.Zawsze nosiłem przy sobie zdjęcie Adama.Zawsze je miałem.Nigdy nie zdarzyło mi się go zostawić.To jedno z moich dziwactw.
Włączyłem telefon i wszedłem na Twittera.Miałem jakąś prywatną wiadomość od jednego z fanów.Zawsze lubiłem je sprawdzać.Może ze względu na to ,że często wysyłali mi filmik typu Adommy.Tym razem ,też.Kliknąłęm w niego i zacząłem oglądać.To co mi wysyłali zawsze dawało mi dużo do myślenia.Ale nigdy ,przenigdy nie chciałem myśleć ,że pomiędzy mną a Adamem mogło by być coś więcej.
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę,przyznałem się przed samym sobą,że kocham Adama.Ten film mi to uświadomił.Poczułem jak kilka łez spływa po moich policzkach.To wszystko przes to zasrane wideo.I jeszcze los chciał żeby nagle zjawił się tu owy Adam.
-Tommy,ty?
-Tak...I co z tego?-pośpiesznie schowałem telefon nawet nie wyłączajac trwającego filmu.
-Pokaż!-próbował mi go wyrwać.
-NIE!
Tommy!-krzyknął i wyciągnął mi telefon z dłoni.Spojrzał na ekran ,potem na mnie,znowu na ekran i znowu na mnie:
-No co?Nie można już nic obejrzeć?
-Ale dlaczego to?I dlaczgo płaczesz?
-Cholera Adam,czy ty musisz zadawać tyle pytań?Wiesz,że nie lubię gadać.
-Dobra jak chcesz.Ale powiem ci coś...Nie musisz się niczego wstydzić-wstał i ze spuszczonym wzrokiem skierował się do drzwi.
-Zaczekaj...
-Co?
-Ja,...Kocham Cię.
-Czekaj,czekaj.CO?!Ale,że ty?Mnie?
-Nie kurwa,Neila.
-Nie wiedziałem.
-Skąd miałeś wiedzieć.Nikt nie wiedział.Nikt nie wie ,ze zawsze mam przy sobie Twoje zdjęcie,nikt nie wie ,że Cię kocham,nikt nie wie ,że trudno jest mi na koncertach.Nikt nie wie.I dobrze...-wrócił się ,połozył się obok i chwycił moja dłoń:
-Wiesz,też Cię kocham...-teraz zamarłem.On.Adam Lambert mnie kochał.To chyba najlepsze co w tym momencie mogłem usłyszeć-I wiesz...Zerwałem z Saulim.
-CO?!Dlaczego.
-Bo ja już dawno...No wiesz.
-Dlaczego nic nie mówiłeś?
-Bałem się,wiesz ja...Nie chciałem Cię stracić jako przyjaciela.
-Adam...Czemu ty zawsze jesteś taki cholernie dobry?Zawsze jesteś ze mną , wspierasz mnie w trudnych chwilach, rozśmieszasz kiedy tego potrzebuje, przytulasz mnie kiedy jestem wkurwiony, milczysz kiedy zapatruje się w jeden punkt, kochasz za to jaki jestem ,pomagasz gdy czegoś nie potrafię,śmiejesz się razem ze mną, lubisz oglądać takie same filmy co ja,a to że więcej nas różni czy łączy to dla Ciebie nic...
-Poprostu Cię kocham.To wystarczy żebym zrobił dla Ciebie to wszystko co robię.-pocałował mnie w głowę.Oparłem się o jego ramię:
-Wiesz co...Powiedzmy reszcie.Ale jeszcze nie teraz.
-Jasne.Jak chcesz.Może jutro na koncercie?
-Okej.Ale ty zaczniesz.Ja nie mam pojęcia jak się do tego zabrać.Dobrze wiesz,że nie nadaję się do takich spraw.
-Ale obiecaj mi jedno-spojrzałem na Niego uważnie-Obiecaj,że zawsze ze mną będziesz,Tommy-miał łzy w oczach.Nie wiedziałem,że to dla Niego aż tak ważne.
-Obiecuję-pocałowałem go-Będę,zawsze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz