sobota, 12 stycznia 2013

Love is love[Adommy] Part 3

 Wbiegłem do szpitala, i po zapytaniu kobiety z recepcji o numer sali udałem się na 2 piętro.Lekko pchnąłem drzwi i spojrzałem na leżącą tam matkę:
-Co się stało?-spytałem-Czy to ojciec?-spuściła głowę.No tak. Ten człwoiek chyba nie da jej spokoju.Nie rozumiem dlaczego się z nim nie rozwiedzie.Cieszyłem się,że juz nie muszę z nimi mieszkać-Jak jeszcze raz ci coś zrobi nie ręczę za siebie!
-Tommy,spokojnie.
-Jak mogę być spokojny?Czy to normalne żeby mąż robił zonie coś takiego? Nie powiesz,że tak.
-Ojciec jest jaki jest.Nie zmienisz go.
-Ale nie musisz się z nim męczyć.Dobrze o tym wiesz.
-Wiem...Chiałam Cię o cos spytać.
-Tak?
-Słyszłam ,że Adam zerwał z Saulim.Wiesz coś na ten temat?
-wiem,ale co Cię to interesuje?
-To twój przyjaciel.Chciałabym wiedzieć.
-Okej,skoro chcesz...Adam poprostu nie był z nim szczęśliwy.Doszedł do wnoisku ,że Sauli nie zasługuje na jego miłość...
-I to tyle?
-Tak.
-Napewno nie.Cos ukrywasz.Tommy mi mozesz powiedzieć wszystko.
-No nie wiem...
-Przceiż to na pewno nic strasznego.Chyba nie zerwał z nim dla ciebie?-lekko się zaśmiała.Ale ja byłem jak najbardziej poważny-Nie mów,że...
-TAK!Jestem z Adamem!I co teraz powiesz?!
-Mój syn ma chłopaka...Przecież to niemożliwe.
-A jednak.I co teraz pewnie nie bedziesz się ze mna pokazywac ,bo Ci wstyd co?-nic nie odpowiedziała-Wiedziałem ,że tak będzie!
-Zrozum,nie mogę mieć syna ,który ma chłopaka...
-A ja nie mogę mieć matki ,któr nie umie się postawić!-krzyknąłęm i wyszedłm trzaskając drzwiami.Nawet nie próbowała mnie zatrzymać.
 Postanowiłem nie jechać od razu do Adama.Obrałem kierunek na mój ulubiony klub.Fani wiedzieli,ze często tam jeżdżę więc za każdym razem spotkałem któregoś z nich.
 Usiadłem przy barze i zamówiłem czystą.Po kilku minutach podeszła do mnie dziewczyna:
-Tomm?
-Mhmm-przytaknąłem.
-Mogę prosic autograf?
-Jasne-wziąłęm od niej marker i podpisałem zdjęcie.
-Zyczę wam szczęścia-powiedziała ciepło.
-Dzięki-uśmiechnąłęm się i przytuliłem ją.
  Wypijałem kieliszek za kieliszkiem.Powoli przestawałem ogarniać otoczenie.Spojrzałem na wyświetlacz: 5 nieodebranych połaczeń od ADAM.Nie chiało mi się odbierać.Wiedziałem ,ze prędzej czy puźniej tu przyjedzie.W tym momenci tak bardzo chiałem go przytulić.Tylko czekałem aż pojawi się przedemną i zabierze mnie z tąd.
 Światła coraz mocniej drażniły moje oczy.Teraz zupełnie nie wiedziałęm co się dzieje.Czułem tylko okropny ból gdzieś tam w środku.Moja własna matka nie chciała mnie znać.Teraz miałęm już tylko Adama.Ojca nie miałem zamiaru juz nigdy więcej spotkać...Nagle w pomieszczeniu podniosły się krzyki.Wszywsyc powstawali z miejsc zeby zobaczyć o co chodzi.Odwróciłem się i zobaczyłęm Lamberta w drzwiach.Był przerażony.Podbiegł gdy tylko mnie zobaczył:
-Tommy co się stało?
-Wszystko...-wydukałem i przytuliłem go.
-Chodź,zabieram cię z tąd-wziął mnie pod ramię żebym czasem się nie przewrócił.I założył mi okulary żeby paparazzi nie mogli się przyczepić,że byłem pijany.
Po przebrnięciu przez tłum wydostaliśmy się na zewnątrz i wsiedliśmy do samochodu.Rzecz jasna mojego,no Adam przyszedł na piechotę.Od niego do klubu było 20 minut drogi.
 Dojechaliśmy do domu,a pod nim stał samochód Neila. Co on tu do cholery robił?Tylko tego tu brakowało.Weszliśmy do domu,a Neil wyskoczył zza ściany krzycząć:
-BOŻE! Neil!Mówiłęm ci żebyś tego nie robił!-krzyknął Adam.
-Dobra,przepraszam.Chyba nic takiego się nie stało?
-Ty się stałeś...-burknąłem.
-A temu co?
-Daj mu spokój...
-Okeeej. A co on tu w ogóle robi?
-BOŻE!czy nikt w tym kraju nie oglada telewizji?!-krzyknąłem wściekły.
-Jestem z Tommym-wyjaśnił Adam.
-No nareszcie.Ile można znosić tego FINA!
-W końcu powiedziałeś coś mądrego.Gratuluję-wtrąciłem-A teraz pozwolicie,że sobie pójdę-czarnowłosy ruszył za mna.
Zrzuciłem z siebie wszystko (oprócz bokserek oczywiscie) i ległem na łóżku.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
-Jasne...Byłem w szpitalu u matki.Ojciec ją pobił.Powiedziałem jej,że jestem z Tobą ,a on stwierdziła,że nie może miec syna ,który jest z mężczyzną-kilka łez spłyneło mi po policzkach.Lambert mnie przytulił i pocałował w głowę.
-Nie przejmuj się.Minie jej. Wiem ,bo miałem tak samo.
-Nie jestem pewien...Nie znasz mojej matki.Mogę się tylko modlić żeby ojciec się nie dowiedział.
-Czemu?
-Zabiłby mnie...Dosłownie-chłopak wytrzeszczył oczy po czym położył głowę na poduszce.Przytuliłem go-Pójdę wziąść przysznic i zaraz wracam.
-Jasne.Spróbuję nie zasnąć.
 Wszedłem pod przysznic.Krople wody spływając po moim ciele nieco mnie uspokoiły.Doszedłem do wnisoku,że skoro matka nie chce takiego syna to trudno. Nigdy tak naprawdę jej na mnie nie zależało.Trzymała mnie w domu tylko po to zebym ja bronił.A że maiłęm tego serdecznie dość to gdy tylko nadarzyła się okazja wyniosłem się z domu.Wyszedłem,sięgnąłem po ręcznik i wytarłem się. Sięgnąłem po leżąca na szafce szczotkę i przeczesałem włosy.Nagle usłyszałem krzyk Adama,rzuciłem trzymany przedmiot i wbiegłem do pokoju:
-Co jest?-spytałem przerażony.
-Nic,zły sen.
-Rozumiem...Ale nie strasz mnie tak więcej-położyłęm się obok.Przytlił mnie i spokojnie zasnęliśmy.
   W środku nocy,zadzwonił mi telefon.To był Sauli...Czego on kurwa ode mnie chce?
______________________
wybaczcie ,że znowu tak krótko ;___; Liczę na komentrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz